Eryk Rudobrody to taki bardzo dawny fajny gościu z dalekiej Islandii, co wszystkim spuszczał łomot. Jak go kto wkurzył to brał swoich kumpli i spuszczali wjelki łomot każdemu, nawet o jakieś deski poszło i takie tam i też był łomot. Wymyślił Grenlandię, znaczy nazwę, że niby to zielona ziemia jest, taki kit marketingowy, żeby ludzi skusić. Miał gościu łeb na karku i ciężką pięść. Podoba mi się ten Eryk. Poczytałem se o nim, ciekawe czy miał kota.
No nic. To był prawdziwy facet.
A mój Duży za to przyszedł do domu z torebką. Zbaraniałem normalnie. Powaga. Mała, w krateczkę, taka do ręki w sam raz. Teletubisiowata trochu. Ale mjał w niej męski towar. ERYKA.
No i teraz ten Eryk, co nie je sam i nie umi jeszcze porządnie chodzić jest u nas. Trza mu mleko robić i masować brzuch. I leczyć, bo się posmarkał. Mały jest i by se rady w schronie nie dał jak sam nie je, to go przytargali. Paczcie:
Oraz cały Eryk:
Jaki tyci 😦 mam nadzieje, ze go wychowacie na takiego super faceta jak Wy!
cieszta sie, że chłop ! cudny !
Piekniasty! Chlopaki wychowajcie Go porzadnie 😀 Kciuki za zdrowko!
Rozpłynęłam się nad tą puchatą kulką na dwóch pierwszych zdjęciach. Ale trzecie mnie zasmuciło, jaka bieda 😦 Jak dobrze, że zaopiekowaliście się ER, niech się szybko leczy i rośnie, żeby mógł już sam jeść. Musi wyrosnąć na olbrzymie kocisko, w końcu takie imię zobowiązuje 😉
Jaki słodziak i jakie ma szczęście, że trafił pod Wasze skrzydła, znaczy ręce no i łapki, no… dobrze, że jest u Was 🙂