No wstyd, żem tak się zaniedbał i Was zaniedbał. Ale mjałem zajęcia. Istotne. Już mówię.
Jest prawie lato i mje się przypomniało, że zawsze wtedy chodzę na spacery. To żem zaczął tak skutecznie wyć, że co minutę na korytarz wypuszczali mje. I tak w kółko od 6 rano po 23 w nocy. W końcu żem ich wyszkolił, żeby skumali, że nie O TO mje chodzi. Chcę na spacer ZA DOM. No i tera chodzę codziennie. Jest mega. Jedno co złe, że mje jakieś kfiaty zasadzili w donicach na podwórku a nie te fajnom trawę do rzygania. Trawa jest w jednym tylko miejscu – taka ozdobna. Tam idę najsampierw. I żrę se te trawę do wyrzygu w sensie dosłownym. Wyrzyg jest w nocy na dywan albo co tam mjętkiego.
Jak już najem się trawy, idę obczajać auta. Długo mje schodzi, Duża se myśli, czy to nie wygląda, jakby chciała te auta kraść, jak tak stoi przy nich. Lubję duże auta. Takie ciężarowe bardziej. Nie małe.
Jak już obczaję auta idę na trawniki. Obczajam tuje. Jest ich dużo, obczajam dokładnie. Potem albo idę pogapić się przez drzwi do dentysty albo se łażę pod oknami.
Jak mnie sił nie starcza to się obalam i leżę, Duża mje przenosi dalej.
Ale najlepsze jest, jak się jakiś piach, albo takie małe mrówkowisko albo ziemja miętka znajdą. Nie ma mocnych – lecę i się obalam i tarzam jak koń. Jak mje chcą zabrać to syczę. A tarzam się konkretnie aż wyglądam z barwy jak Milejdi – taki że niby dymny jestem.
Duzi przeklinają mje i mrówkowiska i nie mają nawet jak mje nieść na rękach do domu, bo jestem usyfiony.
Po schodach i tak muszom mnie nosić, bo mam chore nogi i kręgosłup, co mje przeszkadza we wchodzeniu w górę ale mnie nie przeszkadza w tarzaniu się.
A w domu się zaczyna jazda – myją mnie ściereczkami do czyszczenia ludzkich bebisiów, ja uciekam i jest zabawa. Odzyskuję potem czarny kolor i trochu śpię.
Trochu. Bo za parę godzin mi sie chce znów do tej trawy i na murek w słońcu posiedzieć.
Wczoraj żem spotkał jorka Foksika. Bardzo był przyjacielski i chciał się bawić.
A dziś liczę na spacer z Dużym. On chyba dłużej ze mną spaceruje a tera ma wyrzuty sumjenia, że mje ogon szufladą trochu przyczasnął i niby nic się nie stało, ale on ma te wyrzutu i ja je wykorzystam.
No. Objecuję być bardziej pilny w pisaniu.
No i żem Morfie wywołała Twój wpis.Spacery fajna rzecz.Nie dziwię się,że nie miałeś czasu pisać Miszczu.Szkoda,że nie masz ogródka przed domem i woliery.To dopiero byłby koci raj,ale i tak fajnie ,że możesz pospacerować.Miłego zwiedzania okolicy i tarzania się Miszczu.
najfajniej jest obczajać auta. Bym mógł cały dzień. I śmietnik, ale mi nie pozwalają.
A ja mam , Morfie, nadzieję, że Ty doceniasz swoich Dużych i modlisz się [do jakiegoś kociego czy innego boga] o ich zdrowie 🙂 I coby te siły [do Ciebie ] mieli..
niespecjalnie tam się modlę. Mje się należy. Morfik jestem. Słoneczko takie.
No.
No! 🙂
Ale masz fajnie Morfie z tymi spacerami. Ja tam rozumiem Twoją pasję motoryzacyjną, w końcu jestem Motokotkiem, który pierwsze 3 tygodnie (po znalezieniu Dużych) spędził w garażu. Odkąd mnie zabrali do domu to jeszcze nie byłem nigdy na spacerze. Fela była, na smyczy, ale podobno smycz sprawiała, że traciła władzę w nogach. Po prostu nogi jej nie działały czy coś. Ale teraz jej nie zabierają, bo jak Fela jest gdzieś beze mnie, to się strasznie drze i mnie szuka. Może kiedyś mnie też wezmą na spacer, co? Tylko muszą znaleźć jakieś fajne miejsce, bo u nas wokół bloku każdy kawałek trawy jest obkupalony przez psy. Pewnie by Duzi nie byliby szczęśliwi, gdybym się w tym wytarzał. Ja przynajmniej mam z natury bure futerko, pewnie gdybym się wytarzał w mrowisku, to by nikt nie zauważył, nie? Ale w czym inny, to byłoby czuć.
Duża mówi, że fajnie masz Morfie z tymi swoim Dużymi. A oni mają z Tobą hmmm… ciekawie.
się cieszą, że majom taką osobowość w domu.No.
Żondam zjenciów! (Duża mje kazała tak napisać) 😛
zagadam, coby wzieli aparat na spacer następny.
Ja też w sprawie zdjęć! Prosimy koniecznie 🙂
Dobrze, że Duzi dosyć pojętni i dali się wyuczyć na te spacery 😀