O czym mówję?
Mówię o schroniskach, schroniskach dla zwierząt. Sami wiecie, jak tam jest.
Smutno, tłoczno i dla wielu beznadziejnie. Duża zna dużo takich miejsc. Ich nie powinno być, a jak już są, to NIKT ze zwierzaków nie powinien tam być długo.
W Polsce jest różnie, ostatnio spotkały nas smutne historie, chcieliśmy pomóc takim stareńkim, chorym kotom i nie zdążyliśmy. Umarły. Zwierzaki nie powinny wcale, wcale tam być.
Nie chcę Wam smucić, no naprawdę, dlatego dziś pokażę Wam daleki daleki świat. Tam też jest kotów za dużo. I psów dużo za dużo. Ale Duża chciała zobaczyć, tam, na końcu świata wygląda takie miejsce. Schronisko.
Pani znała każdego kota i psa z imienia i historii. Opowiadała o tym, co trudne, o chorobach i zwrotach z adopcji, bo tam też są i o niechęci do adoptowania czarnych, starych, bez nogi czy oka.
Ale nie bardzo nadążała za pytaniem Dużej o maltretowanie, bicie, topienie, wyrzucanie w worku i takie tam. Bo tego tam prawie nie ma, choć nadal na przykład są psy na łańcuchach.
Czego jeszcze praktycznie nie ma? Kłótni, awantur, rzucania się sobie do gardła i wojenek, nie – nie chodzi mi o psy. O ludzi mje chodzi.
Raju nie ma, bo to jest miejsce, co nie powinno nigdzie istnieć. Ale popaczcie, jak to wygląda 3500 km stąd. Opowiem niebawem więcej.
Takie ubarwienie kota jest tam wjelce popularniejsze niż u nas.
Tu zaś stalowe z białym, też mało u nas takich jest, tam więcej.
Znowu kolorowa kotka – dla nich prawie jak nasza bura.
I jeszcze trochu srebrzystości
Malce, same bez mamy, zawsze smutny widok, oby raz raz były zdrowe i w domu!
Ejże, paczcie, obczajcie – prawie JA i Zuzanna! A to FIV + są koty, mają swoją kociarnię.
Jak rosyjska niebieska, ma swoją szufladę i wjelce każe się głaskać.
No wreszcie jakaś znajoma twarz, jak nasze koty.
Będę opowiadał niebawem, znaczy Fkrótce.