milczałem, bo mi smutno było. Pamiętacie Riddicka ? Taki szary z zalepionymi oczkami? Umarł on. I jeszcze po kilku dniach wrócił z adopcji taki mały 2,5 miesionca mający Żwirek. Bo chory i go oddali. Mały taki i chory. I Duża go wzięła i mówi do mje – nie wolno go gonić. Ale ja paczałem i widzę, że to mały jest gupek, to jak mje wnerwjał to go capnąłem za ucho i git. Ten mały nam trochu wydobrzał, umjał wiele – ode mnie zresztą się uczył. Nawet umjał drzeć się i wejść do kartonu i do naszej mega wielkiej kuwety, Potem nam zachorował a na końcu to umarł. Smutno mi, bo żem se z nim łaził trochę i chciałem go nauczyć wjelu mądrości. I domu mu szukaliśmy. Duża smutna, bo i Żwirkowi i Riddickowi szukać domu mieliśmy no i zamówiła im takie poradniki z ich zdjęciami u takich tam co karmę robią. I smutno, bo ich obu nie ma. Kefir nawet nie miał nic przeciwko Żwirkowi. A Baba to nawet jak go obsyczała to czasem po łebie go lizała. A ja to żem mjał przerąbane, paczcie:
czasem to Kefir mjał przerąbane:
a tak wyglądał ten nasz Żwirek. Najgorzej będzie, znaczy smutno znów, jak te ksiomżki o kociakach z ich zdjęciami przyjdą. Zobaczcie, jaki był fajny: