jak było jak nas nie było.

no więc nas nie było, bo pojechaliśmy do wjelkiego miasta. Okazało się, że Baba Milejdi zrobiła kupę w połowie drogi, darła się jak zarzyn, zażyna.. a znaczy jak wściekła.

Kupę wyrzucili. Okazało się, że żadne chusteczki mokre ani suche zapachu nie usuwają to jechali z tą kupą na dłoniach. Zapachowo. Baba zaś skminiła, że można wyjść z transportera i nie chciała w nim siedzieć i całą drogę paczyła na dżewa i samochody i na kolanach jechała bo ona NIE będzie w budzie siedzieć.

Zuzannna się mniej dała, ja żem w moim cabrio jechał godnie.

Na mjejscu było jak trzeba, ale tamtejsza gnuśna kocica Lola się obraziła i jak żeśmy tam byli 4 dni, to dwa razy elegancko zasikała łóżko gospodarzy. Bo ona tak ma.

Duża mówi, że to z niepewności i obaw. A my tam są jak aniołki, powaga, nie czepjamy się Loli. Ale ona taka jest i nie lubi nikogo poza swoimi Dużymi. A i na nich się czasem obraża i oni siedzą i myślą, co zrobili źle i pjorą kołdry.

Ja mam tam ciekawe hobby. Spacery. Ale jakie wjelkomjejskie. Jadę windą na 10 piętro i tam se paczę wszystko i se obczajam aż do czeciego pjętra, bo tam mjeszkam. Byłem też na dworze i było git, auta żem wąchał.

Duży mi kupił elegancką czarną smycz z djamentami i obróżkę. Mje to wisi, ale oni się zachwycają, ważne, że mogę se iść w tym obczajać.

Baba i Zuzanna też wypoczywały, Duzi latali na spacery i takie tam a potem oglądali psy, co łapią frysbi i zawody były i Duża była zachwycona, że takie fajne psy były.

Ja jestem fajniejszy. Przypominam tylko jakby co.

Potem my wrócili. Baba na kolanach paczała drzewa, Zuzanna se kwękała, ja żem drzemał, kupy nie było.

No i tera my wspominamy.

UWAGA – do końca jutra możecie se w konkursie wziąć udział – tylko Wam przypominam, żeby jęczenia nie było, że ktoś przegapił. Konkurs jest we wcześniejszym jakimś wpisie z tytułem Konkurs, to skminicie.

 

se odświeżam. I żem został jedyny mądry w domu.

No właśnie, czas już był najwyższy. Na zmianę żwirku i na to, żebym se nowe strony na tym blogu wstawił – tam u góry widać. I tak:

zajrzyjcie do Antona, co ma chłoniaka i się leczy i trza pomóc myślą, podzieleniem się ze znajomymi, złotówką i takie tam.

i mamy też o miłości, co czeka. TRZY PSY! Ale jakie! Niebywałe staruszki z mega charakterem, wszystkie normalnie koty lubją. Zajrzyjcie – może ktoś pokocha?

Cytrynka, Florka, Migotka, normalnie git psie baby, mówcie o nich, polecajcie dobrym ludziom.

No.

A teraz o mądrości. O zębach mądrości.

Duża dwóch nie ma, bo jej w poprzek rosły i wet od zębów jej wyrwał a raczej wypiłował piłą kostnicą, co to sama nazwa syfjato brzmi. Baba Milejdi to szczerbata w cholerę jest. Zuzanna ma zęby, ale się nie liczy, bo gówniara.

Ja za to żem jest stary ale mam zęby jak pjęciolatek i tylko mje siekacze dwa wypadli a resztę mam bialusią i śliczniusią.

I tera to, co ważne – Duży już nie ma zęba mądrości bo mu dziś wet od zębów ten ludzki wyrwał. No i TYLKO ja żem został z moją zębową mądrością. Bendę czynił honory domu tera.

No i jeszcze – dziś też mjała zabieg nasza Maja syrenka zwana Bobkiem – sterylkę mjała. Oj baliśmy się fszyscy ale jest już po i będzie git.

Duża mówi Dużemu, że lepjej ząb se wyrwać, niż mjeć ropomacicze – tak jej Duża od Mai powiedziała i to prawda. No .

To tera idę se chrupnąć kaczusi, póki mam zęby.

Czego i Wam życzę.

 

dwa różne style czyli znów o przesczeni.

Baba Milejdi zwana Babi preferuje ostre kontrasty – paczcie jakie kolory no i jakie zderzenie faktur. Nie , że takich do płacenia, tylko że gładkie spotyka włochate. Bardzo stylowe połączenie, jej gwarantuje jak widać relaks, mimo tej ekspresowności czy tam oczojeb…ości kolorów:

P1170613

 

A tu inny styl – bazuje on na znaleziskach ze śmjeci. Mój brązowy kosz znacie a wczoraj polując na kota Duzi upolowali dla mje w dalekich śmieciach piękny i stylowy kosz w rozmytej bjeli. Ładna rzecz, wieżę mi zbudowali do paczenia na sąsiadów na dole. Tam jest motyl na solarną energię i lata. Też takiego że mjał, ale mi się jakoś popsuł i nie mam.

To ja w nowej aranżacji:

P1170612

zwróćcie uwagę na stylową miskę na wodę.

A to jestem ja i motyl, jak mje się jeszcze nie zepsuł. W tamtym roku chyba.

P1160732

 

Z uwagi na ciepło i na świętowanie uważajcie na siebie i czekajcie na wieści ode mje.

 

 

 

 

 

ukojam se nerwy znaczy relaksuję się.

Duża czytała, że wjelce w zieleni się koją nerwy i se można wypocząć myślowo.

Poczytała i pobiegła do sklepu, co go pilnował wielki jak ja kocur. I tam u tego kocura kupiła mje ogromne donice z trawą, taką co lubię na podwórku jeść, a ta jest czysta i nie sikały na niom psy czy coś.

Ładny mje się zielony zakątek zrobił. Z takim mjętkim chojakiem, żebyśmy się nie pokłuli.

No i jeszcze trwa wojna z mszycami, ale to wyżej przy barierce i tak, żeby nas nie dotkło żadne wojenne działanie ani oprysk. Nie martfcie się, Duża pilnuje porządku.

a to ja i mój kącik ukojenia.

P1170608

dobra trawa. Se rzygam też nią i mam duszę spokojniejszą od tego, czego i Wam życzę.

 

LEKARZE – FARMACEUCI -POMOCY!!!

taki staruszek jak ja ale DUŻO bardziej chory i stary potrzebuje pilnie leku. Leku w PL nie ma…

Tylko w zagranicznych aptekach i takie tam.

Anglia, USA, a może jeszcze gdzieś?

Jak macie tam kogo znajomego, weta, aptekarza, lekarza od ludziów –

zapytajcie o ten lek.

Bez niego Kostek może nam odejść dalej, niż jest i Anglja i USA…..

tu jak kto nie ma FB to piszę:

KONIEC LECZENIA ,
LEKU WIĘCEJ NIE MA

Zostało mi tylko na 5 dni . I żadnych perspektyw aby było więcej,nie marząc o tym aby był na stałe .
METHIMAZOLE TRANSDERMAL GEL.
Niby zwykły Metizol a tak bardzo cenny dla mnie . Bo wcierany w uszko . Omija żołądek , jelita i mi nie szkodzi a pomaga .
W ciągu 30 dni stosowania poziom T4 spadł z powyżej 240 na 103 (norma 10-30) i przytyłem o całe 200g I czuję się bardzo dobrze.
Duża bardzo się martwi , szuka , pisze do różnych ludzi i nic.
Przepisy są nieugięte . Bez recepty z UK czy USA leku nie da się kupić . A lekarze z UK czy USA bez kota recepty nie chcą wypisać .
Ten lek jest też w Kanadzie i Australii ale tam sprawa wygląda tak samo.
Owszem , znalazło się jedno rozwiązanie w UK. Polska lecznica może kupić licencję za 30GBP na sprowadzanie tego leku . I Duża chciała zapłacić za licencję ale weci nie są zainteresowani . Tzn Ci weci , których znamy . I Dużej z tego powodu jest bardzo przykro a ja ją pocieszam , bo przecież koci facet jestem .
Wiem ,że bez tego leku znów będę czuł się źle , słabo , zaczną się problemy z sercem i takie tam inne słabości . Ale miałem chociaż troszkę dobrych dni dzięki ludziom ,którzy ten Metizol w żelu dla mnie zdobyli . I za to im i Wam wszystkim bardzo dziękuję .
KONIEC BAJKI 

Wasz Dziadzio Kostuś – pozbawiony nadziei.

 

A teraz JA MORF proszę, niech ktoś tę licencję kupi, niech ktoś lek kupi !!!

Kontakt – na FB Małgorzata Zbrozińska

albo przeze mnie się kontaktujcie.

KONKURS!

czas na coś kurczę dla Was, znaczy KONKURS.

Jest tak:

mamy nagrodę główną

i takie mniej główne ale wjelce git.

Smaczne! Ja bym se sam wystartował w konkursie ale ja i Zuzanna i Baba to nie możemy. Ale MY będziemy oceniać.

Zadanie jest proste, nawet bardzo.

Gdyby Twój kot mjał zawód, znaczy umiał coś takiego, za co płacą i chodził do pracy, to co by robił?

Pomyślcie, bo warto. Może taki pracujący kot się potem przydać, jak nie będzieta emerytur mjeć.

Poza tym są fajne nagrody. Zdradzę, że są od Josery 🙂

Piszcie mi w komentarzach do dnia dziecka, znaczy do 1 czerwca do końca tego dnia i potem ja wybiorę.

No to chrup!

 

PS. zapomnieli to lotto kupić, będziem nadal bez tych miljonów. Kurde no.

 

 

 

kumulacja i jak rozpoznać szczęście.

trochę mi tam zawór z tyłu się psuje, wjecie. No i było tak, że on mje się popsuł w nocy a Duża w nocy krążyła, bo się martwiła o cały świat i o Bogdana, jak mu tam w nowym miejscu.

Łaziła bez kapci i wdepnęła w największe, co żem zgubił. Uciechy było wjele, bo myła się o 4 rano a my stwierdzili, że czas na śniadanie.

Potem Duży powjedział, że to na szczęście i że trzeba lotto kupić.

Poszli spać kołysani marzeniem o czynastu milionach i zapachem mało wjosennym.

Tera idom po to lotto.

 

polowanie na Trójkę, medialne popisy, było nas trzech i znów nas troje.

 

 

Trójka to nie stacja radjowa czy tam co tylko ta kocica, co żem pisał – miała małe koty i fszystkie umarły. A w ubiegłym roku to miała trzy razy po kilka klopsów i nie ma ich i umarły.

To Duża mówi z taką nowo poznaną Dużą – że polować będą. Na razie przynęcają okoliczne emerytki, coby ich przychylność czy pochylność zdobyć. No i polowały dziś i nic i tera następna runda w poniedziałek. Weźta za nas trzymajcie kciuki.

Trzeba babę upolować, coby mogła normalnie chodzić i żeby po prawie dwadzieścia klopsów nie umjerało co roku. Ważna rzecz i kto tego nie rozumie i nie chce zrozumieć bez serca jest. Dobrze, że przychylność emerytek już prawie zdobyta dzięki tamtej Dużej. Git.

No i tera tak: my chcemy, żeby o nas ludzie wiedzieli. Bo nasza Duża robi git rzeczy porzy… pożyte.. FAJNE i niech ludzie wjedzą, że można pomóc zwierzakowi.

To o nas napisała gazeta:

my wjelce dumni się zrobiliśmy a najbardziej Zuzanna, bo jest na zdjęciu. No.

A kiedyś jej nikt nie chciał i nawet ją wyrzucili z domu do schroniska. Bo dywan za DWA tysiące obsikała.

A taka jest gwiazda zezowata, no nie?

Jak chodzi o mje, to znów mnie nosi z tego starzenia się i jestem nieznośny.

No i ważna sprawa – Bogdan pojechał do Domu Tymczasowego do Poznania, żeby tam domu szukać. Dom dobry, będzie dbał i niech Bogdan znajdzie to swoje mjejsce na ziemi. Duża dała mu wielką wyprawkę i podusię w kropki, co my ją wszyscy lubimy. Ale niech ma.

No pojechał, Duża chlipie ze strachu. Pomyślta o nim ciepło.

 

 

wjelkie święto, malusi wielki problem.

no było tak – najpierw my się lenili – dosłownie i w przenośni, ja żem se wył, Bogdan coś tam mordował, Zuzanna szczekała do piłek a Baba spała.

Potem Duża mówi, że idą na spacer i takie tam świąteczne brednie. Zamiast mje wypuszczać. Ale dziś zimno, to mi i tak się nie chce na podwórko.

No i idą. I dzwoni telefon a to taka Duża, co znalazła malusiego kota. Z oczami zamkniętymi. Matka była – o matce później, dwa małe były zimne bardzo i nie były żywe, on leżał na nich też zimny. I jeszcze dwa były ale żywe. Kocica była. Nie pytajcie, jak wyglądała, bo moja Duża to na przemjan religijne i przekleństwowe słowa mówiła.

No nic. O tego zimnego sztywnego szło. Żeby go jakoś odratować, bo nawet nie drgnął. I Duzi poszli tam do tego klopsa. Karmić, butlę zanieść i takie tam. Tamta Duża zna się git na fszystkim i może jej kocica małe przytuli.

Potem trza obczaić, jak te pozostałe dwa małe i potem trza kocicę uratować. A ludzie se tam blisko mjeszkają, z okna paczą i mówią „pani, ona tak od miesięcy chodzi”, „karmimy, ale ona w takim stanie, że nie dojdzie do miski i inne jej zjedzą” i se zamykają okno i idom telewizję oglądać czy rosół wciągać.

Zobaczymy. Dziś wjelkie święto, więc w tym mieście nie ma NIKOGO, kto by pomógł albo sprzedał bebisiowe mleko albo co. Duża zawsze się obawia takich dni.

Trzymajcie kciuki za klopsa. I za tamte. I za matkę kocicę. I tamtą Dużą, co przez płoty z betonu się drapała coby ratować.

 

I to pamiętajcie – sterylizujcie…

6a92782eed59ebc8med

EDYCJA – mały klops nie żyje….   😦