o źródłach obłędu i kulawym Rumianku

Filozoficznie żem chciał wyczaić, skąd się biorą rzeczy gupie, jak pusta miska albo szaleństwa ludzkie albo obłędne wrzaski po nocach (nie moje, ja się nie drę, ja się KOMUNIKUJĘ).

Świat jest pełen dziwności i żem szukał jak i skąd. Te nasze tymczasy i pacjenci – te to niektóre mają tysiące pomysłów gupich niebywale.

Ale mje olśniło, jak Duży ostatnio powiedział o jednym z tych naszych tymczasów „temu to na dekiel wali przez te jaja” no i mje olśniło. Pewnie jaja som przyczyną obłędu. Duży też się musi z obłędem zmagać w takim razie.

A ja se spokojnie filozofuję i mje bezjajeczność przed obłędem broni. W końcu Duży wje, co mówi. Zwykle.

Bo czasem mówi „nie, nie Morfeusz” , „nie teraz”, „nie dziś”, „wybij sobie z głowy” i tak przez pół godziny a potem i TAK idziemy na przechadzkę, bo podobno wyję. A w życiu –  ja się KOMUNIKUJĘ.

To tera kulawy Rumianek: przyjechał na obczajenie, czy coś się da zrobić z jego nogą. Jest mega obłędny (pewnie od tych jaj) i lata po chacie z wrzaskiem. Fszyscy, co go widzą, go kochają. Oprócz Zuzanny rzecz jasna. Macie: jest obłędnie słodki.

 

Otrząsłem się i cytuję klasyków.

No więc tak: Po pjerwsze – Babcia już jest ok a żem się w cholerę zasromał, że ona tak choruje przeze mje. Może nie chcieć, żebym przyjeżdżał a tam mają git balkon. Może mje wybaczy. By mi zależało, mają tam też fajowe chrupy do robienia kupy (znaczy wspomagające procesy przyswajania w jelitach). I balkon.

No nic, się obaczy. A może zauważyliście, że użyłem słowa wielce archaicznego? Znaczy starego? To od tego, że się zanurzam w klasykę. Sikać albo nie sikać, oto jest pytanie.

No i zadaje je niejaki Hamlet. Z Poznania. Z Fundacji Animal Security.

On w sumie jest czarno biały i się spotkał z ciężarówką, co mu połamała tył okrutnie, puzzle mjał z miednicy zrobione. Dobra dusza mu pomogła a on ją jeszcze ukąsił z bólu i go obserwowali na wściekłość. Nie jest wściekły, może trochę nerwowy.

Od tego spotkania z ciężarówką Hamlet nie chodził i musiał się sklejać w klatce a potem się okazało, że za nic nie sika sam! Za nic!  I tu zaczyna się wyciskanie i wysikiwanie, czyli koniec z Szekspirami i powrót do podkładów.

Strasznie go ciężko odsikać, cały jest spięty i napięty. U nas ma się wyluzować i nad pęcherzem zapanować. Niełatwe. Ale się staramy. Jest łysy na tyłku, bo mu chcieli ogon opciąć, bo lata mu luźno, ale mu zostawili. Hamlet jest gadatliwy i strachliwy wjelce. Od tej strachliwości to jest agresywny czasem w gębie, wybaczam mu.

Paczcie:

Jest mje przykro. I Matylda.

W cholerę żem źle zrobił, bo żem ukąsił Babcię. I ona ma teraz problemy duże przeze mnie i moje zęby. Poważnie. Bym chciał, żeby jej się ręka naprawiła bo jest okrutnie opuchnięta i ona leki bierze i słabo się naprawia póki co.

Ma kto pomysł na opuchnięcie?

Żem narobił klopsa jak nic. Nie chciałem. Wjecie, jaki jestem.

Gupio mi. Duża się martwi też. Ją użarłem też kiedyś tak okrutnie ale już jestem inniejszy i spokojniejszy od paru lat. Czasem coś mi odbija. Z tego śrutu chyba.

A u nas jest taka Matylda, tu jej historia niewesoła, mało nie umarła:

http://kotylion.pl/matylda-ze-schroniska-nasza-nowa-podopieczna-prosi-o-wsparcie/#more-33714

i żeby się nauczyła łazić porządnie to się naprawia, paczcie jaka ładna baba, no nie?

Matylda jest z Kotyliona z Łodzi. Jak coś – szuka domu ALE wymaga specjalnej opieki, znaczy uwagi bo nie jest sprawna na 100 %. Ale jest git baba, mje się nie boi.

Pomyślcie ciepło o Babci, bo mje nadal gUpio. Poważna sprawa się zrobiła.