cokolwiek to ostatnie jest. Podsłyszał żem u weta o tym. Coś w sercu a ja żem serce badał.
No i mam taki obraz co wygląda jak USG ludzkich młodych, co się rodzice zachwycają, że to chłopiec czy tam samiczka. A guzik. To zastawka dwudzielna niezwykle szczelna i MOJE serce.
Nawet mje na głośnik je puścili, serce wali jak dzwon i śmieszne dźwięki wydaje. Żem oniemjał. No trochu chore – kardjomjopatyczne czy coś ale nic. Nie dam się, bo mje dali leki i już mi lepiej.
Jak to się objawia, że lepiej? Prosta rzecz: Baba w ogon ugryziona. Kłaki Zuzanny latajom po domu. Duzi słuchają grzecznie mojego wycia i walenia w dżwi i chodzę se na spacery.
Poza tym dają mje wypaśne przekąski i kosztowne. A co. Bo żem schudł i trza mje masę odbudować.
Leki mam i trza brać.
No co. W sumie mam git serce, nawet mi to powiedzieli weci, że będzie jakoś tam dobrze.
Teraz to mam wypas wszystkiego, bo jak kwęknę, to mówią „Morfik ma chore serduszko, trzeba mu dać” i dają co chcę.
Raz Wam jeszcze przypomnę – jak się pies czy kot męczy albo kaszle albo senny się robi, chudnie albo nie chce jeść to PĘDEM do weta. To może być serce. Nie musi, ale może. Trza obczaić.
A teraz obczajcie MOJE SERCE.
No.