Pierwsze wiosenne klopsiki. Klops znaczy się.
Mają jakieś 3-4 dni chyba albo coś, w pudełku po butach na szmatce zostawił je „człowiek” pod drzewem. I tyle. Takie klopsiki, Mają pempowiny, takie sznurki od mamy. Znaczy bardzo małe są. Ślepe i piszczą. I na szczęście wjedzą po co jest flacha, Nasza Duża dała im imiona:
Porter, Lager i Pils. No. I teraz są w DT pod dobrą opieką ale takie klopsy to są delikatne jak Kefir normalnie, Trzeba wjele trroski i w cholerę szczęścia, by im się udało. Mają mliko kocie, flachy ze smoczkami, poduchy do grzania, ścierki do wycierania i wagę do ważenia, I koszyk do spania, Jakby kto znał w okolicy kotkę co karmi, to niech powie, ona by mogła małe klopsy przygarnąć.
To som klopsy:
Klops Porter:
Klops Lager:
Klops Pils:
i inaczej niż piwo, trza je w cieple czymać i patrzeć, coby jadły i rosły. Pomyślcie o nich ciepło a jak kto chce jakoś pomóc, to piszcie, one coś tam zawsze potrzebują, jedzenie – znaczy mliko, chusteczki i takie tam, Za parę tygodni jedzenie normalniejsze.
No. I pomyślcie, że każdy z kotów to był kiedyś ślepy klops. Nawet Kefir.