Najlepszy prezent.

Się działo, raczej słabo się działo, choroby kocie były i takie tam problemy. Ja bym może i znalazł jakiś promyk słońca w tym Fszystkim i Wam bym opisał, ale sam żem chorował.

Było kiepsko, jak to ze mną czasem, trochę starości, trochę chorych jelit, trochę nogi bolą. No i jak żem strasznie z jelitami się zmagał, żem nie spał z Dużą i nie odzywałem się wcale, to już panikowali. W nocy mje Duża obczajała, ja żem spał, ona mi głowę podniosła, mje łeb opadł, ona znowu to samo i spanikowała, że nie żyję. Żyłem i żyję, tylko spałem wjelce mocno. I byłem wielce nieszczelny w różnych kolorach.

Ciągły się te problemy, było strasznie dużo sprzątania i namawiania mje, żebym cokolwiek zjadł.

Aż pewnego dnia żem przemówił rano cicho „njjjjja” i Duży się ucieszył. Chciałem na spacer, też się ucieszył. I za jakie dwa dni już się darłem zwyczajowo i byłem upierdliwy a Mikołaj przyniósł Dużym prezent.

Nie pokażę.

Ale Duży to opisał i zostawił na lodówce. Ten opis pokażę.

 

P1210104

To HoHoHO udanych prezentów i mam nadzieję, że o mje pamiętaliście.

 

Chwiejny krok i mętny wzrok.

Jak w tytule, takie są uroki bycia starym dziadem. Mje się już zdarzyło nie wskoczyć na coś, albo żem lazł po stole i spadłem, tak sam z siebie. Zkonfundowałem się czy jakoś tak, znaczy gupio mi było i walnąłem Zuzannę. Wzrok mam w sumie ostry i przenikliwy, ale nie o mnie ten tytuł.

To jest o Owcy. Jest to żywa skamielina, ale wielce fotogeniczna, Duża na zdjęciach nie widziała, że to stara baba. Poważnie, modelka normalnie w czerni.

Ale jak już przyjechała, to oczy takie mętne i takie strasznie puste miała, jakby nie widziała, albo nie chciała już niczego widzieć. Mje takie oczy przestraszają, tak paczą koty, co idą za Tęczowy Most. Ale nic, baba obsyczała mje i walnęła z liścia, znaczy żywa jest i widzi oczami, w co wali.

Jak mje przywaliła, to się obaliła. Na tyłek, bo ona chodzić nie chciała, z bólu, nogi się bujają jak z gumy, łazi na stopie, nie na palcach, jak kot i się obala. Czemu?

Bo jej kręgosłup jest gorszy niż mój i Kefira razem wzięte, Duża na komórce fotę widziała i mówi, że może nie tak źle, ale na komputerze – makabrycznie popsute kręgi ze starości i do tego od urazu starego też. To i ją boli, cała w filcu była, paczcie, zdjęcie jest od Animal Security.

38712029_1925055964224981_1834323310272315392_n

No i taka zła, obolała, potem obstrzyżona, se siedziała w fundacji. A do nas przyjechała nie tyle się naprawić, bo się kręgosłupa nie da odnowić ale da się uspokoić ból. To na pewno. No to Owca zażywa rehabilitacji, a w przerwach je duuużo, w tym mięcha i wydala.

Potem śpi. Ma własną kuwetę, żeby bliżej miała. Mje się to bardzo spodobało i też tam żem jej lał, ale ona mi za to przylała tak, że już wolę pójść dalej do swojej kuwety.

Raz na jakiś czas wyłazi z pokoju i lezie gdzieś. Obczaja nas, poleży i wraca. Je, rehabilituje się, śpi i wydala.

Chrapie, ostatnio nawet na plecach brzuchem do góry spała. Ma ze 20 lat, mówią. No to niech się od boleści uwolni, bo jak przyjechała, to strach był paczać, jak kroki robiła chwiejnie i się obalała.

Wiemy – szału nie będzie, nie pobiegnie, nie wskoczy nigdzie. Ale będzie zgryźliwą babą, co se tupta i śpi w ulubionej budce. Ludzi nie bardzo lubi, ale toleruje, ostatnio nie buczy, jak ją za uchem gładzić. Koty obczaja, ale na dystans trzyma, lubi jeść i miękko pod dupskiem mieć. No i git.

Jakby kto mimo wszystko ją pokochał – to jest w Poznaniu pod opieką Animal Security. Można też im pomóc piątakiem.

A tera paczcie, jak Owca chodzi po pięciu dniach rehabilitowania się.

https://drive.google.com/open?id=15O2ar76Ak511IYUVGavmgGV7jiv0K_9v

i jak się bawi czasem, choć zmysły to ma tępe, zawiesza się nieco, ledwo słyszy i węch słaby. Ta mysza jednak śmierdzi odmładzająco (wiem, gdzie ją zdobyć!). Obczajcie:

https://drive.google.com/open?id=1WyZoVvHJOo2K7iNW3LEowCoaAe76hKK1

Jako stary dziad jestem zdania, że żywym skamielinom cza dać szansę i pomoc. Jak ktoś ma wątpliwości to uprzejmie przypominam, że też będziecie tacy hehe jak ja i Owca, będziecie kwękać wstając, dyszeć na schodach i masować kolana. No. Każdemu się należy, żeby nie bolało.

Aha, Owca ma też już lepsze oczy.

 

 

 

 

Niesnaski i Marcel bez niczego.

Nie mogłem się zdecydować, czy mam tu dać jakieś zdjęcie, czy mam nie dać. Zdjęcie byłoby niezbyt przyzwoite i by się Zuzanna wściekła, ogon by napuszyła.

Jest tak: mamy pacjenta Marcela, bez domu, ogona i niczego, okropnie biedny, bo nie wiadomo co i jak i kiedy się stało a zwieracze nie działają.  Nie działają, jest więc w swoim własnym pokoju i se tam uskutecznia mikcję i defekację na podkłady. Duża stara się go naprawić i obserwuje te procesy, co żem je w pocie czoła nazwał kunsztownie w poprzednim zdaniu.

No i te podkłady wrzuciła do kosza. Zamiar był wjelce git – od razu wynieść, ale zapomniała, albo ganiała za Czykitą, nie wjem, podkłady zostały na parę godzin w tym koszu.

Duża wraca, paczy, olany ten kubeł po całości. Od razu Zuzannę podejrzewała, bo tUsta Zuzanna jest wielce terytorialna i jak ktoś jej się nie podoba z moczu, to ona reaguje. Rzadko jej się ktoś nie podoba, ale taki dorosły kot, co niedawno miał jajca jeszcze…oooo to się nie podoba.

No nic, podłogę wymyli, wyrzucili. Śmieci, nie Zuzannę.

Na drugi dzień Duży obczaił, jak Zuzanna wlazła na krzesło, co jest wjelce zabytkowe i ma korzenie wjelce szlachetne. Siadła se, zad wypięła i obsikała śmietnik. Tego właśnie Wam na focie nie pokażę.

Sprytnie – tak z góry. Sikała i paczała se na Dużego. Skończyła, poszła. Cza było krzesło z korzeniami ratować. I śmietnik. Poszło sporo wody, enzymu do odsmradzania no i chyba się udało, niesnaski powinny się skończyć.

W sumie to chciałbym w tym przemycić, w tej opowieści, taki dodatkowy smrodek, nie że moczu, tylko dydaktyczny smród.

Jak kot sika nie do kuwety to COŚ Wam komunikuje. I trza to rozkminić z sobą, z kotem/kotami a nie wrzeszczeć albo ścierą machać, albo kota oddawać.

Naprawdę, my się prosto komunikujemy. Tylko trza posłuchać, podumać, poanalizować. I chcieć taki komunikat, jaki Zuzanna nadała czy tam nalała, zrozumjeć i zareagować jak trzeba.

Są od tego fachowcy – no nieskromnie powiem – moja Duża na przykład i mogą Wam pomóc.

Ja się komunikuję inaczej, się drę i kąsam. Jak chcem czyjeś terytorium, to paczę na tego kogoś i on se idzie raz raz no i mam co chcę. A Zuzanna jest inna i inaczej komunikuje.

Duża zaś nauczyła się, że albo się zaraz wynosi takie śmieci albo się duuuużo sprząta. Pojętna.

Aha – Marcel – jak pojedzie od nas to on będzie potrzebował jeszcze dużo: karma, podkłady, pieluchy, leczenie, bo to okropnie trudny przypadek. Jakby kto miał i chciał, to tu jego zbiórka:  https://pomagam.pl/Marcelbezogona

 

 

Snuję dalej opowieść o kotach z daleka.

Było o bliskim lesie, a tera znów wracam do dalekiego kraju. Kraj jest naprawdę w cholerę daleko, 3500 km stąd, za duuużą wodą. Myślałby kto, że tam są koty?

No są. Pokazywałem Wam schronisko a koty są też przy domach. Duzi byli na wsiach, takich naprawdę za górami, za lasami. A w miasteczku też byli i na pierwszy rzut oka czeba mocno kotów wypatrywać, bo nie łażą stadkami głodne jak w innych wakacyjnych krajach.

No to Duża szczególnie wypatrywała. Stadami to chodzą jaszczurki, szybkie bestie a cwane. Psy się gapią i siedzą na murku, przyjazne i takie gnuśne. Na sklepach czy wiejskich barach zawsze jest urzędowa naklejka, że zwierzaki wstępu nie mają i zwykle siedzi tam pies :). Albo kot.

Duża wypatrywała kotów, to żem już pisał. I były – przy domach, pod kościołem urzędowały, spały w obejściach przytulone do psa. Takie zwykłe dachowce, trochę potargane, ale często oswojone i baaardzo chętne do przyjaźnienia się, jak chrupy widziały. W sklepach dużo chrup, takich zwykłych, ale znikają że aż, chyba nie tylko Duzi karmili. A koty miały swoje smaki i najchętniej to bebisiowe, znaczy kittenowe chrupki chciały.

Na pewno by tam czeba więcej sterylizować, to na pewno. Ale też trzeba powiedzieć, że krzywdy i biedy nie widać. Rozjechanych nie widać, tak jak w Polsce. Choć bieda jest, wypadki są, maluchy czasem kto podrzuci gdzieś albo otruje. Tylko że tak ogólnie to jakby więcej jest dobrego nastawienia, choćby niekrzywdzenia, uważania na kota i nieprzeszkadzania mu w życiu, jeśli kto już nie pomaga.

A ciekawe jest też to, że wody tam duuużo, płynie strumieniami z gór do morza, wody dzikie zwierzaki na pewno mają ile czeba. To jest super, bo ona świeża jest i czysta. Inne są te koty – jakby chudziejsze smuklejsze, częściej długi włos mają. I kolory jakieś inne, żeście już widzieli na podstawie schroniskowych.

To tak ogólnie, będzie jeszcze o jednym mega wyjątkowym maderskim czy tam maderzańskim kocie.

Czekajcie i podziwiajcie koty zza wjelkiej wody.

IMG_6795IMG_7075IMG_7076IMG_7362IMG_7599IMG_7606IMG_7714IMG_7731IMG_7782

Ja, środek lasu i Książę Pan.

Jak pewnie wjecie, se chadzam czasem na spacery. Tak tu koło domu, se ogródki i auta obczajam, sam robię kółko albo i trzy i wracam grzecznie pod drzwi.

Ale ile tak można? Z uwagi na fakt, że jestem mega marudny, jęczę pod dżwiami, wciąż chcę atrakcji i gonienie Zuzanny mje nie daje spełnienia, to Duzi zabrali mnie na prawdziwą wycieczkę.

Już tam kiedyś byłem – normalnie hektary w lesie, wielkie dżewa i polany i dom na środku. No było wjelce git, wiecie, że mi nogi tak nie kulały, jak kuleją, grzbiet mnie się naprostował, żem stąpał, jakbym miał z 10 lat mniej. Taka siła przygody i przyrody jest. Potem trochę wypoczywałem, co widać na zdjęciu.


Normalnie raj, ale kurna do czasu. Idę se, obwąchuję bluszcza na domu a tu zza węgła, znaczy zza winkla wylazł z wrzaskiem Książę Pan! No kurna, on jest zdesperowany, coby się bawić, coby się poznać, coś tam warczy ale też i łazi za mną, zafsze taki był, jak do niego na chatę czasem żem przyszedł, to normalnie ćfierkał do mnie, żebyśmy się bawili.

Paczcie, się przykleił do mnie, ale co tam, on nie ma kociego kumpla tylko jaszczurki i zające w lesie. To żem jakoś to zniósł.

 

No z biedą śmy się jakoś zgadali, potem jemu wlazłem do kuwety i skorzystałem i śmy się pożegnali. Paczcie, żeśmy jednak jakąś relację nawiązali.

IMG_7889.JPG

Miejsca, które są, a nie powinno ich być.

O czym mówję?

Mówię o schroniskach, schroniskach dla zwierząt. Sami wiecie, jak tam jest.

Smutno, tłoczno i dla wielu beznadziejnie.  Duża zna dużo takich miejsc. Ich nie powinno być, a jak już są, to NIKT ze zwierzaków nie powinien tam być długo.

W Polsce jest różnie, ostatnio spotkały nas smutne historie, chcieliśmy pomóc takim stareńkim, chorym kotom i nie zdążyliśmy. Umarły. Zwierzaki nie powinny wcale, wcale tam być.

Nie chcę Wam smucić, no naprawdę, dlatego dziś pokażę Wam daleki daleki świat. Tam też jest kotów za dużo. I psów dużo za dużo.  Ale Duża chciała zobaczyć, tam, na końcu świata wygląda takie miejsce. Schronisko.

Pani znała każdego kota i psa z imienia i historii. Opowiadała o tym, co trudne, o chorobach i zwrotach z adopcji, bo tam też są i o niechęci do adoptowania czarnych, starych, bez nogi czy oka.

Ale nie bardzo nadążała za pytaniem Dużej o maltretowanie, bicie, topienie, wyrzucanie w worku i takie tam. Bo tego tam prawie nie ma, choć nadal na przykład są psy na łańcuchach.

Czego jeszcze praktycznie nie ma? Kłótni, awantur, rzucania się sobie do gardła i wojenek, nie – nie chodzi mi o psy. O ludzi mje chodzi.

Raju nie ma, bo to jest miejsce, co nie powinno nigdzie istnieć. Ale popaczcie, jak to wygląda 3500 km stąd. Opowiem niebawem więcej.

Takie ubarwienie kota jest tam wjelce popularniejsze niż u nas.

IMG_7190

Tu zaś stalowe z białym, też mało u nas takich jest, tam więcej.

IMG_7199

Znowu kolorowa kotka – dla nich prawie jak nasza bura.IMG_7202

I jeszcze trochu srebrzystościIMG_7225IMG_7234

Malce, same bez mamy, zawsze smutny widok, oby raz raz były zdrowe i w domu!IMG_7240

 

Ejże, paczcie, obczajcie – prawie JA i Zuzanna! A to FIV + są koty, mają swoją kociarnię.IMG_7253

Jak rosyjska niebieska, ma swoją szufladę i wjelce każe się głaskać.IMG_7257

No wreszcie jakaś znajoma twarz, jak nasze koty.IMG_7262

Będę opowiadał niebawem, znaczy Fkrótce.

 

Są dni ważne. I bardzo ważne.

21 lipca 2008 roku, żem jeszcze był w łódzkich śmjetnikach  chyba, a do Dużej wprowadził się KEFIR.

10 lat. Szmat czasu. Bym chciał przypomnieć, że bez niego nie było mje, na 100% by mje nie było.

A najśmieszniejsze jest to, że jak Kefir był w ogłoszeniach, taki chory, paskudny i bez łapy, taki czarny, i taki nierynkowy, to Duża wciąż myślała, że ktoś jom ubiegnie i Kefira zabierze do domu do siebie, wciśnie się do fundacji po niego z wrzaskiem, jak tłum w markecie do nowej kasy.

Naprawdę, myślała, że stoi kolejka po niego, bo taaaaki śliczny i taaaaki słodki.

Nie stała.

Duża była jedyną chyba, co chciała go wziomć. Śmierdział ropą, zęby chore, chudy był i mjał smutne oczy. Fundacja mu pomogła ale leczyć się musiał jeszcze długo.

Wiecie, on się nie umiał niczym bawić, taki był trochę smutny. No się wie, JA żem przyszedł za rok, to żem go rozweselił, aż kłaki latały, ale to temat na innom opowieść.

Razem żeśmy byli parę lat. Tukliśmy się. Ale czymaliśmy się razem, Bez niego, jak on zniknął i jego śmietanki, to żem chciał zamknąć tego bloga w cholerę.

Bo jak – tak bez Kefira.

Każdemu życzę, żeby spotkał na swojej drodze takiego kota, psa, człowieka, kogoś tam. Kto będzie git i postawi życie na właściwe tory.

No.

 

DSC04851

 

Możesz być kim chcesz.

Się nie ograniczaj, se dąż do marzeń i bądź sobą, se wyznaczaj swoje cele i kreuj swój świat i jeszcze kto to doceni i powie jakie to różnorodne i jakże wspaniałe.

Oczywiście w świecie ludzi to jest pusta gadka, jak moja miska nad ranem.

W świecie ludzi ceni się takąsamość, znaczy pasowanie do szablonu, pokazują to na przykład reklamy, bo jak jeden gupi baton ma być dla każdego wyjątkowy? Albo auto, co jest ich setki tysięcy a niby to jedno jest „specjalnie dla ciebie”, głupoty i tyle. A spróbuj se być sobą, to zobaczysz, jak z szablonu wylecisz z hukiem.

Żem to Czykicie tłumaczył, żeby nie przeginała, bo śwjat jest trudny ale ona wymarzyła sobie być pizzą.

Znalazła karton, co był po czym innym, ale jej się w marzenia wpasował.

P1190988

Potem się wdrapała na tyłku do kartonu i rozmyślała, czy jest pizzą z brokułem czy ze szynkom. A potem se zdała sprawę, że nie jest płaska i nie da się zamknąć ale Czykita nie rezygnuje z marzeń i nie ogranicza jom bycie kotem.

Nadal pracuje nad byciem pizzą i mje mówi, że to ja mam ograniczone szablonem widzenie śwjata i że ona jest już pizzom. Cały dzień poświęciła na spełnianie marzenia i nie dała se odebrać planu i kartonu.

Ta to umi walczyć, no nie? Obczajcie film o spełnianiu marzeń.

https://drive.google.com/open?id=1jJ5tnSZ5szibRVuzO1-jI4r0bMO8WKxg

Aha, fundacja od Czykity czyli Tabby Burasy i Spółka też ma marzenie – własny dom dla kotów.

Jakby kto zamiast na kawałek pizzy, na ten dom piątaka dał, byłoby bliżej do marzenia. Tu jest zbiórka:

https://www.ratujemyzwierzaki.pl/kdsikociarnia

 

 

 

Drink na miarę kota. Kocimiętka z palemką czy tam tauryną.

Czasem tak czeba – się napić. I jest to ważne dla zdrowia i dla nerek i dla całego kota od nosa do końca.  My tam niechętnie pijemy zwykle, bo jesteśmy dziećmi pustyni czy coś. Czyli nasi przodkowie tam żyli, gdzie mało wody było i tak nam zostało. A wodę pić trzeba i to sporo, jak się suche je, no i jakby się chorowało na coś a jak się jest zdrowym to też.

Jak żył Kefir to my mjeli fontannę na prąd i tam bulgotała woda pięnie przefiltrowana i faktem jest, że my pili w cholerę więcej, dla Kefira to było szczególnie ważne, bo on mjał dużo chorób i potrzebował pić.

Fontanna jest w porzo, Zuzanna lubi jak jej tam kostkę lodu wrzucić to siedzi i się gapi. Tylko w kółko ją trzeba jednak myć i filtry zmieniać (w fontannie nie w Zuzannie), jak nas pije więcej, tera nas jest pięć to mamy fontannę i miskę wjelką. Żeby nie zabrakło wody.

I tera obczajcie – mamy SPECJALNĄ kocią wodę! Duża ją dostała od http://www.krakvet.pl no i my próbujemy. Mamy dwa rodzaje. Pokazuje to Baba Iskierka co szuka DOMU!

 

Kocimiętkowo-taurynowa i taurynowa. Źródlana, że leci ze źródła w górach do butelek.

http://www.krakvet.pl/aqua-pro-animale-premium-woda-zrodlana-dla-kota-dodatkiem-kocimietki-pg-19367.html

My tam podeszli do tematu z otwartością a Duża wjelce sceptycznie, bo co to za woda, że specjalnie dla kota, rozpusta i tyle.

A my wypili sporo z miski, to Dużej sceptyczność przeszła. Potem wąchała kocimiętkową i też była sceptyczna, bo nie czuła NIC a my wąchali z zapałem i pili.

Tak więc zgrzefka otwarta i my pijemy.

Butle też dała innym Dużym dla kotów i póki co to oni mówią, że woda git i się cieszy powodzeniem. Woda – powodzeniem. Ale mje się udało.

Baba Iskierka, co domu szuka i jest u nas w sanatorium to nie chciała flaszki oddać, paczcie:

https://drive.google.com/open?id=0B4tfb1sHxTQ8ZkMtYWgwLW02cFE

 

ale luz, mamy jeszcze flaszki, nie będziemy jej zabierać.