Krótkie, bo żem większość majówki przespał. Jak się obudziłem, to nie było Dużych i Matka Z. mje zabawiała. I spacerowała ze mną. Potem zasnąłem. Jakoś mi się pokleiły te dni w jedną git kulę spania i że Matka Z. mje drapała za uchem, było git ciepło i żem się wulkanizował.
Kiedyś se siedziałem, ziewnąłem i zauważyłem, że też pokracznej Czykity nie ma. Zasnąłem i nagle wleźli Duzi z walizami, znaczy u Babci i Dziadka w wJelkim mieście byli. Z Czykitą, co ma chorobę lokomotywną czy jakoś tak, znaczy rzyga w aucie. Rzyga jak kot. Duża prawie płakała a Duży nosił Czykitę na rękach wśród dżew jak robili przystanki. W drodze do mJasta na K. dostała wielce poważny lek na rzyganie i on tyle naprawił, że się tylko śliniła.
No dobra, walizki i słoiki przytargali i jeszcze coś. To jest Bentley. Jak miał 3 tygodnie pogryzł go pies, potem 3 tygodnie był w tym domu nadal i niewiele się działo i teraz ma 3 miesiące i już nie ma domu, ma pieluchę i opiekę dobrych ludzi. I dobry humor, bo to gnojek jest, ona nawet z kupą po pachy mają dobrego humora. Zazdroszczę im. Duża też.
Sosnośląskie koty – to taka mała grupa i on jest o nich. Zobaczymy, jak będzie z gnojkiem, na razie JA jemu pozwalam wejść do kosza.
To jest on:
Na ostatnim zdjęciu jestem JA i on. W koszu. Z dedykacją dla Cioci Od Kosza :).
Jak on przyjechał, to była połowa tej majówki. Potem żem znowu zwyczajowo se spał i mje się śniło, że widzę psa. A ty BYŁ pjes. O tym będzie niebawem.
A jak się czeba było ogarniać, że koniec majówkowania, to przyjechał kot, co ma wszystko – nogi, oczy, kuwetuje, chodzi, no git kot ale…. ma wjelką ranę. I tę ranę próbuje naprawiać od dawna bardzo i u nas też po to przyjechał – na zrobienie łaty na tą dziurę w kocie.
Se tak patrzę na to wszystko, to mje żal, że malce nie chodzą, Czykita pogięta na ciele i umyśle, Niuniek dziurawy. Ale z drugiej strony to jest też ważne, że KTOŚ je lubi, dba i chce o nie zawalczyć. Ja tam też pomagam. Na przykład pozwalam leżeć w koszu i nie spuszczam łomotu kotu. Mam swój honor, gnojka nie tukę. A niech tam, „miks norweskiego leśnego” – tak ma napisane w papierach, prawie Książę Pan a kupę gubi.
Dodam tez, że sporo się sprząta dzięki niemu i często Czykita może zwalać pranie z suszarki, tak więc ona się cieszy, czego i Wam życzę.