Normalnie też byście się musieli napić.
Było tak:
spałem. Normalnie, na kocyku, pół kanapy zajmowałem, se fukałem nosem i było git. Duzi na palcach łazili, bo Morfik śpi, czyli Fszytsko było, jak trzeba.
Nagle żem poczuł COŚ. Ale nic, śpię. Znów poczułem jakieś łapy, to już nie dałem rady, się obudziłem a to koślawa Czykita mje dotykała i mje ucho MYŁA!!!
Jak już dotarło do mnie, gdzie jestem i kim jestem, to żem się zerwał i poszedłem, nawet jej nie wtłukłem, jeszcze szok we mje był.
Tak to wyglądało, potem przylazła bliżej.
No ale stres się kumuluje i miałem spore nerwowe napięcie.
Siedziałem se zwyczajowo na stole i paczę, a Duży stawia herbatkę. Wąchnąłem- niezłe. Wsadziłem łapę, oblizałem, powtórzyłem tak parę razy, dobre było. Duży se już odpuścił tą herbatkę, tak mu z oczów paczało.
Ja też w sumie już się opiłem, ostatni raz se zamoczyłem łapę i ocząsłem Dużemu w twarz i na okulary i se poszedłem.
Zrobiło mi się na duszy duuuużo lżej i spokojniej. Dużemu nie pomogła ta herbatka, mje zaś zacnie ukoiła.
O taka:
Ekologiczna, innej bym nie ruszył, no nie?